„Emitowanie do atmosfery dużych ilości CO2 w związku ze spalaniem paliw kopalnych zwiększa atmosferyczny efekt kołderki” Svante Arrhenius, 1896 www.su.se |
W ciągu ostatniego stulecia temperatura Ziemi wzrosła średnio o blisko
0,8°C. Wykres zmian temperatury pokazuje, że szczególnie szybki wzrost
jest obserwowany w ciągu ostatnich 20-tu lat.
Od momentu rozpoczęcia regularnych pomiarów w 1850 roku aż 11 spośród ostatnich 12 lat było najcieplejszymi w historii pomiarów.
Jest niezwykle mało prawdopodobne, aby to był przypadek...
Z pozoru wydaje się, że wzrost o 0,8°C w ciągu stulecia to niewiele... Kto z nas zauważa spadek lub wzrost temperatury o taką wartość? Bez pomocy precyzyjnego termometru nie zwrócimy na to uwagi, ani z dnia na dzień, ani nawet z minuty na minutę... A w ciągu stulecia? O czym my w ogóle mówimy!?
Aby móc powiedzieć, czy obserwowane ocieplenie jest czymś wyjątkowym w historii Ziemi, czy może jest to zjawisko będące czymś normalnym, trzeba sięgnąć głębiej w przeszłość. Pomiary temperatury i zawartości gazów cieplarnianych w czasach prehistorycznych wykonuje się kilkoma niezależnymi metodami, z wzajemnym porównywaniem i kontrolowaniem wyników.
Patrz: Sposoby pomiarów temperatury Ziemi i stężenia CO2 w atmosferze
Przyjrzyjmy się podobnemu wykresowi zmian temperatur, ale tym razem za ostatnie 2000 lat.
Uwagę zwracają okresy „średniowiecznego ocieplenia klimatu”
w IX-XIII wieku oraz „małej epoki lodowcowej” w XV – XVIII wieku, no i
oczywiście niespotykanie szybki wzrost temperatury w ostatnich latach.
W trakcie ocieplenia średniowiecznego Wikingowie
skolonizowali Grenlandię. Kiedy temperatury zaczęły opadać, porty Grenlandii
zaczęły zamarzać, zamarł handel z Islandią i Norwegią, skończyła się trawa dla
bydła. Populacja wyspy zaczęła wymierać z głodu. Kiedy John Cabot w 1497 roku
dopłynął na Grenlandię, zastał tam jedynie osady, których ostatni mieszkańcy
zginęli kilkadziesiąt lat wcześniej. Nie doczekali pomocy... Podczas
„średniowiecznego ocieplenia klimatu” w Anglii kwitła uprawa winorośli.
Z kolei w czasach „małej epoki lodowcowej” z Polski do
Szwecji jeździło się przez Bałtyk saniami, a na środku Bałtyku budowano
sezonowe karczmy.
Pomiędzy rokiem 1000 i rokiem 1600 temperatura zmieniła się średnio o niecałe 0,5°C. Zmiany trwały stulecia. Teraz zmiany temperatury już są większe, a tempo ich zmian znacznie szybsze.
Sceptycy negujący wpływ człowieka na globalne ocieplenie używają często argumentu, że klimatem Ziemi od wieków sterowała aktywność Słońca.
Można ją mierzyć zarówno liczbą plam na Słońcu, jak i zawartością izotopu 10Be w odwiertach lądolodów Grenlandii i Antarktydy.
10Be
jest izotopem produkowanym w atmosferze przez promieniowanie kosmiczne
pochodzenia pozasłonecznego. Im aktywniejsze jest Słońce, tym
skuteczniej jego magnetosfera ochrania układ planetarny przed tym
promieniowaniem. W konsekwencji, im większa jest aktywność słoneczna,
tym mniej tego promieniowania dociera do Ziemi i tym mniej powstaje
10Be. Ponieważ czas istnienia atomów berylu w atmosferze nie przekracza
kilku lat, na podstawie zawartości 10Be można określić aktywność
słoneczną.
Wykres: Aktywność słoneczna w ciągu ostatnich 600 lat, mierzona liczbą plam i zawartością 10Be (skala na wykresie jest odwrócona).
Widać, że aktywność Słońca osiągnęła minimum (tzw. minimum Maundera)
w drugiej połowie XVII wieku, a potem rosła, ze spadkiem w początkach
XIX wieku. Dobrze koresponduje to ze zmianami temperatury, w
szczególności z „małą epoką lodowcową”.
Jeśli spojrzeć na wykres ujmujący łącznie temperaturę, aktywność
słoneczną i zawartość dwutlenku węgla w atmosferze w przeciągu
ostatnich 150 lat, znowu widać bardzo dobrą korelację pomiędzy zmianami
aktywności Słońca i temperaturą. Tu sceptycy mają rację – klimatem
Ziemi, na przestrzeni stuleci, sterował dopływ energii ze Słońca.
Do czasu. Od lat 50-tych XX wieku aktywność Słońca maleje, a temperatura mimo to coraz szybciej wzrasta. Tak więc – Słońce przez wieki sterowało klimatem Ziemi, ale od około 50 lat klimat zaczęły kształtować inne czynniki.
Aby zobaczyć skalę zmian w temperaturze Ziemi i zawartości CO2
w atmosferze, przyjrzyjmy się im teraz w dłuższej perspektywie czasowej.
Metodą pozwalającą na wykonywanie precyzyjnych pomiarów panujących
kiedyś temperatur są w szczególności odwierty w zamarzniętym od setek tysięcy
lat lądolodzie Grenlandii i Antarktydy. Uwięzione w lądolodzie pęcherzyki
powietrza pozwalają jednocześnie badać skład ówczesnej atmosfery, w tym
koncentrację gazów cieplarnianych. Załączony wykres pokazuje koncentrację CO2
w atmosferze oraz temperaturę w przeciągu ostatnich 400 000 lat.
Wyraźnie widoczna jest okresowość zmian klimatu. Ziemia z
częstotliwością ~120tys lat oscyluje pomiędzy krótkimi okresami ocieplenia i
epokami lodowcowymi. W czasie epok lodowych (okresów glacjalnych) czapy lodowe
narastają, na terenie Europy pokrywając nawet cały teren Polski, a w Ameryce
tereny Kanady.
Uważa się, że jest to spowodowane przez zmiany orbity Ziemi
– zmianę jej mimośrodu (oscylacje między orbitą kołową i eliptyczną), precesję
(obrót w przestrzeni osi obrotu Ziemi, jak w kręcącym się bąku) oraz zmiany
nachylenia osi obrotu Ziemi do płaszczyzny orbity. Zmiany orbity Ziemi powodują
okresowe zmiany w ilości otrzymywanej od Słońca energii. Zmiany temperatury nie
byłyby tak znaczące, gdyby nie dodatnie sprzężenia zwrotne, wzmacniające wpływ
Słońca. Naukowcy uważają, że główny wpływ mają tu zmiany pokrywy lodowej i
śnieżnej (spadek temperatury oznacza narastanie pokrywy lodowej, która w
przeciwieństwie do powierzchni ziemi i wody odbija światło słoneczne, zamiast
je pochłaniać; wzrost temperatury powoduje topnienie lodu i jeszcze silniejsze
nagrzewanie się powierzchni Ziemi) oraz właśnie zmiany w ilości gazów
cieplarnianych, szczególnie dwutlenku węgla i metanu, w atmosferze.
Kiedy temperatura wzrośnie, podgrzane oceany są w stanie
pomieścić mniej gazów (ich rozpuszczalność w wyższej temperaturze jest
mniejsza), więc wypuszczają je do atmosfery. Wpuszczone do atmosfery gazy
cieplarniane powodują dalszy wzrost temperatury, podgrzanie oceanów i w
konsekwencji dalszy wzrost koncentracji CO2 i metanu w atmosferze.
Rzucająca się w oczy korelacja pomiędzy ilością CO2
w atmosferze a temperaturą jest właśnie związana z silnym dodatnim sprzężeniem
temperatura – ilość CO2 w atmosferze.
Z wykresu widać też, że w ciągu setek tysięcy lat
koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze oscylowała w zakresie 180-300 ppm.
Obecna koncentracja bliska 400 ppm i tempo jej narastania są absolutnie
wyjątkowe.
Przyjrzyjmy się teraz bliżej zmianom temperatury w zależności od regionu. Mapa Ziemi z naniesionymi zmianami temperatur pozwala lepiej zrozumieć zachodzące zjawiska.
Fakty, które od razu rzucają się w oczy, to:
- wzrost temperatury nie jest wszędzie równomierny
- temperatura nad lądami zmieniła się znacząco, a nad oceanami nieznacznie
- największy wzrost temperatury obserwuje się w Arktyce i w środku Azji
- większy wzrost temperatury zanotowano na półkuli północnej
Wyjaśnienie tych faktów jest dość proste.
Olbrzymia masa wody w oceanach charakteryzuje się wielką
bezwładnością termiczną. Oceany mogą zmieniać swoją temperaturę, ale
będzie to trwać dziesiątki i setki lat. W przeciągu kilku lat
temperatura oceanów pozostanie praktycznie niezmieniona. Co innego na
lądzie, szczególnie z dala od łagodzących zmiany temperatury zbiorników
wodnych. Nad lądem efekt szklarniowy może bez większych przeszkód
wpływać na temperaturę powierzchni Ziemi. Najlepszym przykładem są tu
centralne, odległe od oceanów, obszary Azji. W tych rejonach
temperatura w przeciągu ostatnich 30 lat wzrosła nie o ułamek stopnia,
lecz o ~2°C, czyli znacznie bardziej, niż średnia. Ponieważ masa lądowa
na półkuli północnej jest znacznie większa, niż na półkuli południowej,
tam też wpływ gazów cieplarnianych objawia się najwyraźniej i tam
ocieplenie jest wyraźniejsze.
Temperatura znacząco zmieniła się również w Arktyce, na dalekiej
północy. Podniesienie się temperatury oznacza topnienie śniegu i jego
mniejszą powierzchnię. Odsłonięta gleba pochłania więcej światła i
wyświeca je w podczerwieni, którą z kolei pochłaniają gazy
cieplarniane. W wyniku tego temperatura rośnie jeszcze bardziej, topi
się jeszcze więcej śniegu, ziemia rozgrzewa się jeszcze bardziej. Efekt
nakręca się, powodując gwałtowny wzrost temperatury.
Skoro wzrost zawartości CO2 w atmosferze w tym okresie z 330 do 380
cząsteczek na milion spowodował podniesienie się temperatury nad lądami
o ~2°C, to czy taki właśnie jest wpływ gazów cieplarnianych?
Niekoniecznie: po pierwsze nawet w centralnych rejonach Azji
temperatura powietrza nie pozostaje oderwana od temperatury
kontrolowanej przez zajmujące ¾ powierzchni Ziemi oceany, a po drugie,
podnoszącemu temperaturę planety wpływowi dwutlenku węgla i innych
gazów cieplarnianych towarzyszy ograniczanie temperatury przez
wyrzucane podczas spalania paliw kopalnych do atmosfery aerozole.
Stanowią onę jądra kondensacji dla pary wodnej i powodują powstawanie
odbijających światło chmur, co z kolei powoduje spadek temperatury.
Ponadto unoszące się w powietrzu drobiny wpływają na klimat także
bezpośrednio, odbijając lub pochłaniając promieniowanie. Według
oszacowań, ochładzający efekt emitowanych przez człowieka do atmosfery
aerozoli aktualnie niweluje 30-40% ocieplenia pochodzącego od
wyemitowanych przez człowieka gazów cieplarnianych.
Biorąc to pod uwagę, można oszacować, że obecny wpływ gazów
cieplarnianych na naszą planetę to ~3°C. Stopniowo oceany będą dążyć do
stanu równowagi, podnosząc swoją temperaturę, a nasze postępy w
eliminowaniu zanieczyszczeń powinny prowadzić do dalszej redukcji
emisji aerozoli atmosferycznych. Tak więc, gdybyśmy nawet „zamrozili”
poziom CO2 w atmosferze na dzisiejszym poziomie, i tak temperatura
Ziemi rosłaby nadal do poziomu 2-3°C wyższego, niż obecnie.