Cytując wypowiedź jednego z bohaterów powieści fantastycznonaukowej:
„Wy, Ludzie, nie potraficie niczego porządnie zaplanować nawet na głupie kilka tysięcy lat do przodu”.
To niestety prawda... Nie myślimy w perspektywie czasowej adekwatnej do naszych możliwości zmiany stanu planety i nie czujemy się odpowiedzialni za długofalowe następstwa naszych działań. Czy jako gatunek zasłużymy na zbiorową nagrodę Darwina?
Klimat planety, jaki znamy, może ulec zmianie. Najlepiej znana jest tu oscylacja w okresie ~120 000 lat pomiędzy epokami lodowcowymi i okresami interglacjalnymi (obecnie), ale stany Ziemi-śnieżki, Ziemi-Wenus, Ziemi-siarkowodorowej, czy też Ziemi-jakiej-jeszcze-nie–znamy-i-nie-lubimy też są możliwe.
Żeby zilustrować mechanizm przejścia fazowego, przyjrzyjmy się prościutkiemu modelowi. W punkcie A leży sobie kulka. Niewątpliwie jest to punkt stabilny – kulka może w nim pozostawać w nieskończoność.
Teraz jednak zobaczmy, co się stanie, jeśli pojawi się jakaś dodatkowa siła działająca na kulkę w stronę punktu B. Jakakolwiek siła – ciągnąca kulkę nitka, wiejący wiatr, magnes. Cokolwiek.
Kulka próbuje wrócić do punktu równowagi A. Z początku, dopóki pozostaje na płaskim obszarze (linia ciemnozielona), daje się z niego dość łatwo wychylić, później jednak, kiedy kulka zostaje wepchnięta w rejon o większym nachyleniu (linia czerwona) – siła utrzymująca ją w okolicy punktu A rośnie. Chociaż oddziaływanie dążące do wyprowadzenia kulki ze stanu równowagi A narasta, kulka przesuwać się będzie powoli, wręcz niezauważalnie. Kiedy jednak minie punkt największego nachylenia X i znowu znajdzie się „na płaskim” (linia jasnozielona) – zmiany przyspieszają. Jedyne, co może teraz powstrzymać kulkę przed przekroczeniem punktu Y - i znalezieniem się w punkcie B – to szybka redukcja siły oddziaływania wyprowadzającego kulkę z punktu równowagi A. Kiedy kulka minie punkt Y, to, o ile oddziaływanie nie zmieni kierunku – znajdzie się w punkcie B. Powrót kulki do zajmowanego pierwotnie punktu A może być trudny, o ile w ogóle nie niemożliwy.
To był bardzo prosty model fizyczny. Oczywiście, klimat jest układem o niepomiernie większej złożoności, jest układem wielowymiarowym, z tysiącami parametrów.
Minima na siatce 2-wymiarowej.
Problem jednak w tym, że jakościowo rzecz biorąc zachowanie naszej kulki bardzo dobrze odpowiada zmianom klimatu. W wielowymiarowej przestrzeni klimatu również istnieją stany stabilne, pomiędzy którymi klimat Ziemi może przeskakiwać. Ziemia epoki lodowcowej, Ziemia-śnieżka, Ziemia-Wenus, Ziemia-siarkowodorowa to właśnie takie stany. Na mniejszą skalę może to być na przykład zmiana cyrkulacji prądów oceanicznych – jak dla oscylacji południowopacyficznej El Niño – El Niña, albo na przykład związanej z zanikiem ogrzewającego Europę Golfsztromu.
Przeskok to naprawdę właściwe słowo. Do czasu osiągnięcia odpowiednika punktu Y możemy nie dostać czytelnego ostrzeżenia. A kiedy nagle uświadomimy sobie tempo zmian i działanie dodatnich sprzężeń zwrotnych drastycznie zmieniających klimat Ziemi – ludzkości pozostanie już tylko oczekiwanie na zagładę i przeklinanie ostatniego pokolenia, które miało szansę uratować Gaję. W przypadku takiej sytuacji, ludzkość prawdopodobnie podejmie jakieś desperackie próby ratunku. Ale będzie już za późno...
Kusimy los, nie wiedząc co czynimy i nie rozumiejąc następstw swoich działań. Owszem, wiemy, że zmieniamy klimat, ale jak bardzo i jakie będą tego konsekwencje – już nie. Tak podkreślana przez sceptyków niepewność modeli klimatu i fakt, że nie są one zgodne co do następstw, w kontekście zagrożenia dla stabilności klimatu naszej planety brzmi jak ponury żart.
Zmiany mogą przyjąć charakter lawinowy zupełnie bez ostrzeżenia. Kilka lat temu na ekranach kin można było obejrzeć film „Pojutrze”, pokazujący wizję rzeczywistości, w której w wyniku zmian klimatycznych następuje zmiana krążenia prądów oceanicznych na północnym Atlantyku, powodując nastanie epoki lodowcowej, z lodowcami pochłaniającymi Europę i Amerykę Północną.
|
|
Źródło: „Pojutrze" |
Pokazana na sposób Hollywood wizja jest raczej przerysowana, ale sama koncepcja przejścia Ziemi do innego stanu stabilnego jest poważnym ryzykiem. Miejmy nadzieję, że nie będziemy mieć przyjemności oglądania podobnych zjawisk w wieczornych wiadomościach. Albo na własne oczy...
Zdarzenia pokazane w filmie były straszną katastrofą, ale
jej następstwa nie spowodowały Armagedonu na skalę planetarną, a „jedynie”
kontynentalną. Być może coś takiego byłoby ostatnim dzwonkiem alarmowym, który
wstrząsnąłby ludźmi na tyle, żeby zejść z obecnej drogi ku przepaści.
Szczęśliwi w świecie zmienionym ku naszej wygodzie, czujemy się panami stworzenia. Czujemy, że lecimy z rozłożonymi skrzydłami, a wiatr rozwiewa nasze włosy. Wierzymy, że będziemy wzbijać się wciąż wyżej i wyżej, a świat będzie u naszych stóp. I jakoś nie przychodzi nam do głowy, że być może wcale nie jest tak różowo – idąc w stadzie lemingów właśnie skoczyliśmy z klifu głową w dół. I rzeczywiście czujemy wiatr na twarzy i zamknęliśmy zachwyceni oczy. A tymczasem skały w dole są coraz bliżej... Sytuacja jest o tyle trudna, że w idąc w stadzie lemingów można mieć szansę na zatrzymanie się przed klifem, nawet, jeśli inne lemingi twardo z niego skaczą. Ze zmianami klimatu jest tak, że, jeśli większość nie zatrzyma się i nie powstrzyma innych, nikt nie uniknie swego losu...
Zatrzymaj się! Pomyśl! Powiedz tym obok, niech oni też się zatrzymają, a potem zatrzymają kolejnych! I jeszcze następnych! To jest nasza szansa. Być może jedyna szansa...
Naukowcy przewidują, że w ciągu najbliższych dekad mogą zajść zmiany, które dotychczas zachodziły w skalach geologicznych – milionów lat… Kto wie, co może się zdarzyć?
Pomyśl – którą Ziemię wolisz???
|
||