Aby problem doczekał się rzeczywistych działań w dużej skali, potrzebna jest świadomość klasy politycznej. Nie jest łatwo przebić się do ich świadomości. Jak ujął to Ronald Reagan, wybitny prezydent USA:
„Politycy myślą o następnej kadencji, a nie o następnych pokoleniach”.
Wielu polityków, jak na przykład prezydent USA George Bush czy prezydent Czech Vaclav Klaus, głosi poglądy, że na razie wcale nie jesteśmy pewni ocieplania się klimatu i wpływu ludzkości na to zjawisko, że modele naukowców są niepewne, wcale nie wiadomo jakie będą następstwa, a koszty, jakie trzeba by ponieść aby rzeczywiście coś zmienić są gigantyczne. Więc na razie, dopóki nie jesteśmy pewni, że zbliża się katastrofa, usiądźmy i wyluzujmy się...
To tyle w temacie opinii „wybitnych” mężów stanu...
Wyobraźmy sobie, że gdzieś w kraju trzeciego świata wypożyczyliśmy auto. Jedziemy całym gazem wąską górską drogą miedzy skałami a przepaścią. Przeczuwamy, że coś może być nie tak... W kierownicy wyczuwamy luzy, koło telepie, hamulce reagują jakby dziwnie... Co zrobiłby normalny, rozsądny człowiek? Zatrzymał się, wysiadł, pomyślał, że może ta jazda wcale nie jest bezpieczna. Pewnie zjechałby do warsztatu albo zrezygnował z tego auta. Każdy, nawet „inteligentny inaczej” tak by postąpił, no, chyba, że miałby skłonności samobójcze. Prawda?
|
|
A taki polityk? Jeśli byłby konsekwentny, to stwierdziłby, że wcale nie jest pewien, że coś jest nie tak z samochodem, że w sumie to pewnie nic poważnego się nie dzieje, a zjazd na przegląd do warsztatu byłby czasochłonny i trzeba by za to zapłacić. Więc dopóki nie będzie pewności, że jest naprawdę źle – nie zamierza nic z tym robić. Że faktycznie jest problem zauważy dopiero, kiedy będzie już spadał w przepaść. Ale wtedy będzie już za późno... Politycy to wybrani przez nas kierowcy autobusu. A to my jedziemy tym autobusem...
Jak na razie właśnie tak to wygląda... Zatrzymaliśmy się może i myślimy? Skądże! Dociskamy pedał gazu i pędzimy tą górską drogą...
Cóż... Socjologia społeczna już dawno temu podsumowała jak ma się inteligencja tłumu w stosunku do inteligencji wchodzących w jego skład osób – szczególnie, kiedy na czele tego tłumu stoją politycy...
Politycy zajmą się tematem, jeśli poczują, że mają w tym interes polityczny, jeśli wyborcy to na nich wymuszą. A jest i szansa, że poniekąd przy okazji część co bystrzejszych polityków zrozumie, że to nie zabawa, że stawka jest wysoka, i połączą chęć przypodobania się wyborcom z chęcią zapisania się w historii jako mężowie stanu w skali globu. Niewykluczone nawet, że trafią się i tacy, którzy będą działać z przekonania, że tak trzeba, że inna droga byłaby dla ludzkości ślepą uliczką...
Jednym z najbardziej znanych polityków, który poświęcił się walce z globalnym ociepleniem, jest Al Gore – wiceprezydent USA za kadencji Billa Clintona, kandydat na prezydenta, który o włos przegrał wybory z George Bushem.
Poświęcony globalnemu ociepleniu film Ala Gore’a, wywołał poruszenie i spowodował przebicie się tematu do opinii publicznej. Choć film nie ustrzegł się drobnych błędów merytorycznych, to jest doskonałym wstępem do zaznajomienia się z problemem globalnego ocieplenia. W 2007 roku film dostał dwie nominacje do Oskarów – za najlepszy film dokumentalny i najlepszą ścieżkę dźwiękową.
|
Na stronie filmu można m.in. przeczytać o przyczynach i konsekwencjach globalnego ocieplenia, obejrzeć zapowiedź filmu i zamówić go. Niestety, na liście kilkudziesięciu krajów, w których film jest wyświetlany nie ma Polski... Czyżby w naszym kraju nie było zainteresowania?
Skoro już jesteśmy przy branży filmowej i polityce, to nie można pominąć Arnolda Schwarzeneggera, w swoim czasie kulturystę i aktora, obecnie gubernatora Kalifornii, zaangażowanego w prowadzenie ekologicznej , nakierowanej na zwalczanie globalnego ocieplenia polityki.
Za jego kadencji Kalifornia wprowadziła szereg przepisów. Plany obejmują ograniczenie emisji gazów cieplarnianych w roku 2010 do poziomu roku 2000 (co odpowiada 11% redukcji emisji względem scenariusza „bez ograniczeń”), w roku 2020 do poziomu roku 1990, a w roku 2050 zaledwie do poziomu 20% emisji z roku 1990. Kalifornia wprowadziła również regulacje, które mają zredukować emisję gazów cieplarnianych nowych samochodów o 23% do 2012 roku i o 30% do 2016 roku. Przepisy te zostały zaskarżone przez koncerny motoryzacyjne, jednak ich skarga została odrzucona przez sąd federalny we wrześniu 2007 roku.
Z braku centralnej polityki względem emisji gazów cieplarnianych w USA, obecnie ponad tuzin stanów, idąc śladem Kalifornii przygotowuje podobne regulacje.
http://www.pewclimate.org/what_s_being_done/in_the_states/state_action_maps.cfm
W Europie nie tylko Wielka Brytania podejmuje działania w celu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Wypowiedzi i działania liderów dwóch największych krajów Unii Europejskiej – kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy również świadczą o tym, że mają świadomość konieczności podjęcia działań.
Angela Merkel
http://www.dw-world.de/dw/article/0,2144,2759073,00.html
http://www.voanews.com/english/archive/2007-06/2007-06-04-voa4.cfm?CFID=131764757&CFTOKEN=31018209
http://www.iol.co.za/index.php?set_id=14&click_id=143&art_id=iol117148749492B224
http://www.iht.com/articles/2007/05/29/news/environ.php
Nicolas Sarkozy
http://www.expatica.com/actual/article.asp?subchannel_id=25&story_id=39464
http://www.terradaily.com/reports/Sarkozy_Urges_Action_On_Global_Warming_999.html
http://www.ft.com/cms/s/0/9c692d7a-039e-11dc-a931-000b5df10621.html
http://www.usatoday.com/news/world/2007-05-21-france_N.htm
Trzeba jednak powiedzieć, że nawet osoby, ostrzegające przed
globalnymi zmianami klimatu dają często zły przykład, wytykany bezlitośnie
przez sceptyków globalnego ocieplenia. Al Gore, John Travolta, Tom Cruise czy
książę Karol, odpowiadają ze emisję setek razy większej ilości dwutlenku węgla,
niż przeciętny Amerykanin. Kiedy ma się pięć prywatnych samolotów i lotnisko,
jak John Travolta, zachęcanie innych, aby jeździli rowerami, brzmi jak kpina.
Od innych można wymagać, jeśli wymaga się od siebie. Inaczej jest się
antyprzykładem.
Tymczasem w Polsce...
Badania opinii publicznej dotyczące świadomości ekologicznej Polaków wykazują, że jest ona niepomiernie niższa niż w Europie Zachodniej. I nie dotyczy to jedynie ekipy spod budki z piwem... Także poziom naszej klasy politycznej, również w tym kontekście, oględnie mówiąc, pozostawia sporo do życzenia. Nasi politycy zachowują się tak, jakbyśmy żyli na innej planecie i wszystko to nas w ogóle nie dotyczyło. Trafnie ujął to Tomasz Lis, mówiąc:
„Polska polityka jest klaustrofobiczna i skutecznie pomija tematy, którymi teraz żyje cały świat. A przecież na życie Polaka za 10-20 lat sprawa globalnego ocieplenia będzie miała większy wpływ niż lustracja czy dekomunizacja, która jest obsesją naszych polityków.”
Nic dodać, nic ująć...
Nasi politycy twierdzą, że Polska, która od 1990 roku zmniejszyła emisję dwutlenku węgla z przemysłu i energetyki o 30% jest liderem w walce z emisją gazów cieplarnianych. Z całym szacunkiem do polityków, ale to obniżenie emisji jest zasługą upadku odziedziczonego po epoce komunizmu przemysłu ciężkiego, a nie proekologicznych działań rządów czy świadomych obywateli.