Badający klimat naukowcy badają wpływ szeregu czynników. Aby móc je zestawić i porównać, posługują się „pojęciem „wymuszania radiacyjnego”. Mierzy się je, podobnie, jak moc docierającego do Ziemi promieniowania słonecznego w W/m2. Wartość dodatnia oznacza ogrzewanie klimatu, wartość ujemna – jego ochładzanie.
Wykres pokazuje, jak zmieniły się wpływające na klimat czynniki od 1850 roku do chwili obecnej. Widać silny wpływ ocieplający gazów cieplarnianych: dwutlenku węgla, metanu, freonów (CFC), tlenku azotu i ozonu przypowierzchniowego. Z kolei wyemitowane do atmosfery aerozole powodują ochładzanie klimatu. Oba efekty konkurują ze sobą, choć gazy cieplarniane biorą górę. Wpływ Słońca i wulkanów jest relatywnie niewielki.
Wpływ aerozoli do lat 60-tych XX wieku skutecznie maskował gromadzenie się w atmosferze gazów cieplarnianych i ich wpływ na temperaturę planety. Jest to pokazane na załączonym wykresie.
Emisji dwutlenku węgla, związanej ze spalaniem paliw kopalnych, towarzyszyła emisja aerozoli, szczególnie siarkowych. Do lat 40tych czynniki antropogeniczne znosiły się wzajemnie, a odnotowywany wzrost temperatury spowodowany był w dużym stopniu wzrostem mocy Słońca. Wraz ze wzrostem świadomości ekologicznej w latach 60-tych, podjęto działania mające na celu redukcję smogu i kwaśnych deszczy. Zaczęto wprowadzać normy emisji, zakładać filtry, odchodzić od najbrudniejszej energetyki węglowej. Efekty stały się zauważalne – emisja tlenków siarki i azotu przestała rosnąć tak szybko, jak ilość produkowanej energii. W wyniku tego znikł czynnik maskujący ocieplanie się klimatu i od lat 60-tych ubiegłego wieku notujemy gwałtowny wzrost temperatury.
Aktualnie panuje przekonanie, że dotychczasowy wzrost koncentracji
CO2 o 100 ppm z 280 ppm do 380 ppm (wzrost o 35%) to tylko
przygrywka do dalszego zwiększania się ilości tego gazu w atmosferze. Jeszcze
niedawno uważane za „czarny scenariusz” podwojenie się zawartości CO2
w atmosferze względem poziomu przedindustrialnego (czyli do poziomu 560 ppm)
obecnie postrzegane jest jako ambitny cele, tak optymistyczny, że prawie
niemożliwym do realizacji... Jest całkiem prawdopodobne, że przy zachowaniu
obecnych trendów do końca stulecia zawartość CO2 sięgnie nawet 1000
ppm!
Owszem, w najprostszych modelach wzrost temperatury nie jest
liniowy wraz ze wzrostem koncentracji CO2, lecz logarytmiczny, ale i
tak zwiększenie ilości CO2 o 720 ppm z 280 ppm do poziomu 1000 ppm oznaczać
będzie 4-krotnie większy wzrost temperatury, niż przy dotychczasowym wzroście o
100 ppm.