


Rozkołysany ocean wydaje się nieograniczonym źródłem energii.
Zatem, jak wykorzystać fale morskie, by mogły stać się one źródłem
energii? Naukowcy z Politechniki Łódzkiej pracują nad urządzeniem, które
pozwoli uzyskać prąd z ruchu fal morskich.
Europejskie Stowarzyszenie Energii Oceanu EOEA (www.eu-oea.com) ocenia,
że fale mogą nam dostarczyć 45 TWh energii elektrycznej rocznie.
Dlatego coraz więcej naukowców próbuje opracować maszynę, która poradzi
sobie w ekstremalnych warunkach, gdzie narażona jest często na olbrzymią
gwałtowność fal. Do grona badaczy dołączyli także naukowcy z
Politechniki Łódzkiej, którzy stworzyli wahadłowy generator prądu.
Zasada
działania urządzenia opiera się na zestawie wahadeł, które wprowadzone w
ruch przez kołysanie fal, będą napędzały prądnicę i generowały prąd
elektryczny. Pozwoli np. w wygodny sposób oświetlić miejsca zastawiania
sieci rybackich, oznaczone bojami na morzu.
Jakie są zalety takiego urządzenia? Wahadłowy generator, w
przeciwieństwie do baterii słonecznych, czy turbin wiatrowych nie jest
uzależniony od zmiennej pogody, więc jego wydajność jest praktycznie
niezmienna. W mniejszym stopniu wpływa na środowisko i nie zajmuje
cennej powierzchni na lądzie. Jak szacuje brytyjskie stowarzyszenie na
rzecz energii wiatrowej (British Wind Energy Association), gdyby energia
fal została wykorzystana w pełni, to emisja dwutlenku węgla do
atmosfery zmniejszyłaby się o jakieś 1-2 mld ton.
– Urządzenie nie zgromadzi tyle energii, żeby np. zasilić miasteczko,
ale mogłoby zasilać lampy sygnalizacyjne, które znajdują się w trudno
dostępnych miejscach - na bojach czy sygnalizatorach przy sieciach
rybackich na morzu – przekonuje kierownik badań, prof. Tomasz Kapitaniak
z Katedry Dynamiki Maszyn Politechniki Łódzkiej.
Wahadłowy generator jest na razie w fazie testów. Na dalszym etapie badań naukowcy chcą stworzyć prototyp urządzenia.
Naukowcy zapowiedzieli, że jeżeli urządzenie dobrze się sprawdzi w
przypadku fal morskich, to będzie można je wykorzystać do generowania
prądu z innego rodzaju drgań – na przykład z wstrząsów w trakcie jazdy
pociągiem.
To nie jest pierwszy tego typu pomysł. Idea czerpania energii z fal
morskich zakiełkowała już w Anglii na przełomie XVII i XIX wieku. Sto
lat później w Stanach Zjednoczonych Ameryki zgłoszono w urzędzie
patentowym „motor poruszany falami”. W drugiej połowie XX wieku
uruchomiono pierwszą elektrownię tego typu w Bouchaux-Praceique we
Francji. Obecnie jest zarejestrowanych ponad tysiąc patentów. Prym w tej
dziedzinie wiodą Japonia i Anglia.
Warto wspomnieć o tym, iż rozwiązanie jest już wykorzystywane do
komercyjnego wytwarzania prądu elektrycznego. Chodzi o system Pelamis,
czyli konstrukcję składającą się z metalowych rur i hydraulicznych
siłowników. Urządzenie tego typu możemy zobaczyć w Portugalii –
elektrownia falowa o nazwie „Agucadoura” została podłączona do
portugalskiej sieci energetycznej.
Jednak polski wynalazek jako pierwszy będzie wykorzystywać mechanizm
synchronizacji wahadeł. Jak wyjaśnia prof. Tomasz Kapitaniak,
poruszające się w jednym rytmie wahadła umieszczone obok siebie, ale
puszczone w ruch w innym momencie, potrafią samodzielnie się
zsynchronizować. Aby doszło do synchronizacji, wahadła powinny mieć ten
sam okres drgań i konieczny jest przepływ energii (informacji) między
nimi.
Teraz pozostaje czekać i obserwować, jak maszyna sprawdzi się w rzeczywistych warunkach.
Źródło: Ekologia.pl
W ciągu najbliższych tygodni Rada Ministrów ma zająć się
ostatecznym projektem ustawy węglowodorowej regulującej wydobycie gazu
łupkowego w kraju. Jak podkreśla minister środowiska, Polska jest jednym
z pierwszych państw UE, w którym prace nad nowym prawem są tak
zaawansowane. Dodaje, że propozycje w tym kształcie gwarantują równowagę
między interesem inwestora a Skarbu Państwa.
–
Oczywiście inwestor inwestuje swoje pieniądze po to, by wydobywać, ale
operuje na dobru wspólnym. Kopaliny, skały, gaz łupkowy to własność
Skarbu Państwa. Trzeba zagwarantować równowagę pomiędzy interesem
inwestora a interesem Skarbu Państwa – podkreśla w rozmowie z Agencją
Informacyjną Newseria Marcin Korolec, minister środowiska.
Polska ustawa węglowodorowa będzie pierwszym tak kompleksowym prawem w
UE i w związku z tym jej przygotowanie nie jest łatwe. Prace nad
projektem zakończył już Komitet Stały Rady Ministrów. Korolec oczekuje,
że w ciągu najbliższych dni lub tygodni rząd zajmie ostateczne
stanowisko w tej sprawie.
– Jesteśmy krajem pionierskim w UE. Nie ma takiego państwa, które by
było aż tak zaawansowane, jeśli chodzi o analizę i propozycje
legislacyjne dedykowane gazowi łupkowemu – podkreśla szef resortu
środowiska.
Korolec dodaje, że znalezienie równowagi pomiędzy interesem prywatnych,
także zagranicznych inwestorów a interesem Skarbu Państwa nie będzie
łatwe, lecz jest konieczne. Zwraca uwagę na to, że w krajach, gdzie nie
uchwalono odpowiedniego prawa zyski z wydobycia kopalin zostały
wyprowadzone do państw, skąd pochodzili inwestorzy.
– Patrząc np. na doświadczenia z kontynentu afrykańskiego, gdzie
przychodzili inwestorzy zewnętrzni, wydobywali surowce i wyjeżdżali, a
Afryka została dalej biedna, jak była. Potrzebujemy w Polsce takiego
mechanizmu, który by gwarantował to, że inwestorzy, którzy przychodzą,
nie będą marnotrawili surowców w Polsce, nie będą marnotrawili tego
dobra wspólnego – podkreśla Korolec.
Jego zdaniem, nowy system, oparty na doświadczeniach z Danii, Norwegii,
Holandii, wprowadzający instytucję Narodowego Operatora Kopalin
Energetycznych, daje bezpieczeństwo dla kopalin w Polsce, co pozwoli
zagwarantować, że na wydobyciu gazu łupkowego skorzystamy.
Projekt ustawy o specjalnym podatku węglowodorowym, przyjęty w ubiegły
czwartek przez Komitet Stały Rady Ministrów, zakłada, że podatek będzie
pobierany od 2020 roku. Poziom renty surowcowej, którą inwestor będzie
płacił państwu ma wynosić 38 i 42 proc. – w zależności od tego, czy jest
to złoże niekonwencjonalne, czy konwencjonalne. W skład renty wejdzie
podatek od wydobycia niektórych kopalin, specjalny podatek
węglowodorowy, podatek CIT, opłaty eksploatacyjne oraz podatek od
nieruchomości.
Źródło: Newseria
Ogrzewanie pochłania 70 proc. energii zużywanej w domach i
mieszkaniach. Jednak, jak wynika z badania przeprowadzonego w ramach
kampanii „Energooszczędność w moim domu”, Polacy nadal nie wiedzą, na co
wydają najwięcej pieniędzy, opłacając rachunki za prąd. Ponad połowa
Polaków uważa, że najwięcej energii w domu zużywa sprzęt RTV/AGD.
–
Polacy mają niską świadomość tego, ile mogą skorzystać zarówno w
obszarze finansowym, jak i też środowiskowym podnosząc standard
energetyczny domów, w którym już mieszkają. Również przy poszukiwaniu
nowego mieszkania, warto zwracać uwagę na to, czy ma ono rozwiązania,
które w dłuższej perspektywie czasu wygenerują oszczędności w rachunkach
za prąd i ogrzewanie – mówi Paulina Gadomska-Dzięcioł, dyrektor
zarządzająca z Effective Public Relations. Firma prowadzi kampanię
edukacyjną „Energooszczędność w moim domu”.
Do najskuteczniejszych z takich rozwiązań należy zwiększenie grubości
izolacji ścian, dachów i podłóg oraz montaż energooszczędnych okien.
Pozwala to ograniczyć straty ciepła i zapotrzebowanie na energię.
Ogrzewanie pochłania 70 proc. całej energii zużywanej podczas
eksploatacji domów i mieszkań.
Z badania ankietowego przeprowadzonego w ramach kampanii
„Energooszczędność w moim domu” wynika, że niewielu Polaków zdaje sobie z
tego sprawę – tylko 19 proc. ankietowanych za najbardziej energochłonne
w ich gospodarstwie domowym uznało ogrzewanie, 51 proc. respondentów
wskazało, że najwięcej energii zużywa zasilanie sprzętu AGD/RTV, 14
proc. – ogrzewanie wody, a 13 proc. – oświetlenie. Co więcej, porównując
do poprzednich badań widać, że ta świadomość nie wzrasta znacząco.
– Kluczowa jest dobra izolacja budynku, w którym będziemy mieszkać.
Właśnie na etapie budowania można zaprojektować dom w taki sposób, żeby
straty ciepła były minimalne lub wręcz zerowe – podpowiada Paulina
Gadomska-Dzięcioł.
Warto więc zwiększyć grubość izolacji ponad obowiązujące normy,
wymienić okna, wszelkie mostki termiczne, czyli miejsca, przez które
najczęściej ciepło ucieka. Można to zrobić podczas budowania domu lub
remontu i docieplania.
– Natomiast mieszkający w blokach są skazani na to, co zazwyczaj
oferuje im deweloper, chociaż są pewne rozwiązania związane z oknami czy
wymianą sprzętu RTV/AGD, które mogą podnieść ten standard. To np.
systemy automatyki, które usprawniają, optymalizują pewne procesy, jakie
dzieją się w każdym mieszkaniu i domu, więc mają przełożenie na ilość
zużywanej energii – mówi Paulina Gadomska-Dzięcioł.
Podczas poszukiwania mieszkania można zwrócić uwagę, na to jakie w
projekcie zastosowano rozwiązania, które wpłyną na poziom
energooszczędności.
– Powinniśmy zadać szereg pytań, które dadzą nam odpowiedzi na to,
jakiej grubości są ściany, jakie parametry przepuszczalności ciepła mają
okna, szyby, jaki jest rodzaj wentylacji – podpowiada Paulina
Gadomska-Dzięcioł.
Straty ciepła w przypadku samych ścian może sięgać nawet 30 proc.,
kolejne 25 proc. ciepła budynek może tracić poprzez okna o niskich
właściwościach izolacyjnych.
Już za kilka lat będzie łatwiej znaleźć na rynku mieszkania i domy o
wyższych standardach energetycznych. Zgodnie z unijną dyrektywą w
sprawie charakterystyki energetycznej budynków od 31 grudnia 2020 roku
wszystkie nowo powstające mają wykazywać niemal zero energetyczny
standard.
Źródło: Newseria
Dominacja węgla nie jest jedyną możliwą opcją dla Polski –
twierdzą autorzy raportu „Niskoemisyjna Polska 2050”. Udział energetyki
węglowej powinien stopniowo spadać wraz z wycofywaniem starych
elektrowni i wyczerpywaniem się krajowych zasobów tego surowca.
Ewolucyjne zmiany mogą przez 40 lat całkowicie odmienić energetykę w
Polsce, tak jak wcześniej w Danii czy Wielkiej Brytanii. Wiele w tej
dziedzinie zależy jednak od działań rządzących, których na razie
brakuje.
Przestawienie
gospodarki na niskoemisyjność ma przyspieszyć modernizację kraju i
przyczynić się do zwiększenia poziomu PKB o minimum 0,5 proc. w 2030
roku oraz o ponad 1 proc. w 2050 roku.
– Musimy się modernizować, zwłaszcza w energetyce, która się po prostu
sypie, a po 2016 roku musimy zacząć zamykać stare elektrownie. W związku
z tym będziemy mieć problem z ilością energii elektrycznej. Jedynym
rozwiązaniem na dzień dzisiejszy jest efektywność i odnawialna
energetyka. Żadnego dużego obiektu nie wybudujemy w ciągu 2-3 lat. O
energetyce jądrowej na razie tylko się mówi i to o 2024 roku, ale ta
data ciągle się wydłuża. W związku z tym nie liczmy na razie na to –
powiedział Agencji Informacyjnej Newseria Andrzej Kassenberg, prezes
Instytutu na rzecz Ekorozwoju w czasie Forum Energia-Efekt-Środowisko.
Zdaniem prezesa Instytutu na rzecz Ekorozwoju Polska powinna
wykorzystać dostępne już dziś zasoby, którymi są odnawialne źródła
energii (OZE).
– Widzę nas w scenariuszu rozproszonym, z prosumentami, którzy energię
wytwarzają i konsumują. Praktycznie każde gospodarstwo może nim być, a
dzięki temu tworzone są miejsca pracy, bo ktoś musi wytworzyć ten
mikrowiatrak czy fotowoltaikę, ktoś to musi zainstalować i naprawić,
jeśli się popsuje – wymienia Andrzej Kassenberg.
Drugim obszarem, w który Polska powinna zainwestować, by w przyszłości móc czerpać wymierne korzyści, jest energooszczędność.
– Tu mamy bardzo dużo do zrobienia, przede wszystkim dotyczy to
budynków. Nadal budujemy takie, które marnują energię. Dzisiejsza polska
norma wynosi około 120 kWh energii zużywanej na ogrzewanie m2
powierzchni na rok. Norma dla budynków pasywnych to 15 kWh/m2/rok. A
mamy stare budynki zużywające po 350 kWh/m2/rok, stare, które trzeba
termomodernizować. To jest ogromny obszar także dla budowania miejsc
pracy, bo ktoś musi te materiały wytworzyć, ktoś musi zaprojektować,
zrobić audyt – informuje Andrzej Kassenberg.
Pogłębiona termomodernizacja, pasywne budownictwo i zaostrzenie
standardów energetycznych sprzętu AGD i RTV pozwoli na obniżenie zużycia
energii w budynkach o 40 proc. Przeciętna rodzina mogłaby płacić za
ogrzewanie i elektryczność o jedną trzecią mniej. Co więcej, spadłaby
ilość szkodliwych emisji, a to przełożyłoby się także na oszczędności w
służbie zdrowia.
Jednak barierą na drodze tej transformacji jest opieszałość rządzących.
– Nasze państwo nie jest w stanie wdrożyć jakiejkolwiek dyrektywy
dotyczącej klimatu i energii na czas. Nagle okazuje się, że dyrektywa o
odnawialnej energetyce, która powinna być wdrożona do 5 grudnia 2010, a
mamy połowę 2013 i nawet z Ministerstwa Gospodarki nie wyszło
opracowanie, które by stworzyło szanse. Rynek nam się wali – uważa
ekspert.
Źródło: Newseria
Instytut Badań Strukturalnych oraz Instytut na rzecz
Ekorozwoju, dzięki wsparciu Europejskiej Fundacji Klimatycznej
przygotował dokument, który pokazuje możliwe ścieżki dojścia Polski do
niskoemisyjnej gospodarki w perspektywie roku 2050.
Celem
pracy jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób należy
modernizować Polskę, aby ograniczenie emisji gazów cieplarnianych było
równocześnie drogą przekształcenia Polski w kraj konkurencyjny
gospodarczo, wysoko rozwinięty i zamożny, a jednocześnie w
odpowiedzialny sposób dbający o zdrowie swoich obywateli i środowisko
naturalne. Podobne założenia wymagają już dziś obrania odpowiedniego
kierunku zmian i podjęcia decyzji jaki kraj chcemy zostawić następnym
pokoleniom Polaków.
Według autorów raportu najlepszym rozwiązaniem będzie wybranie drogi
niskoemisyjnej modernizacji. Stajemy bowiem przed wyjątkowym wyzwaniem
związanym z transformacją polskich źródeł energii, co będzie procesem
długotrwałym i wymagający działań w różnych obszarach, ale relatywnie
szybko może przynieść korzyści makro, jak i mikroekonomiczne oraz
społeczne. Nowe technologie związane z niskoemisyjną modernizacją już
dziś zmieniają światową energetykę, ale niestety w Polsce są ciągle
niedoceniane. Czas najwyższy, aby to zmienić, gdyż inwestycje w rozwój
alternatywnych źródeł energii i ekoinnowacje wszystkim przyniosą
korzyści.
Sukces niskoemisyjnej modernizacji leży w umiejętnym wykorzystanie
różnorodnych technologii energetycznych, zwłaszcza pochodzących z
odnawialnych źródeł energii. Rozwój tanich, niskoemisyjnych technologii
energetycznych zapewni Polsce nie tylko przyśpieszenie gospodarcze, ale
także bezpieczeństwo energetyczne. Czas skończyć z epoką, w której ponad
90% energii elektrycznej i ciepła produkowane jest z węgla kamiennego i
brunatnego, które nie tylko zatruwają środowisko, wpływają negatywnie
na zdrowie Polaków i przyczyniają się do przedwczesnej śmiertelności,
ale kontynuowanie takie strategii energetycznej wkrótce zagrozi
bezpieczeństwu energetycznemu naszego kraju. Planowane zmiany będą
stopniowe, a elektrownie węglowe jeszcze długo będą produkowały prąd,
lecz ich rola powinna się stopniowo zmieniać ze źródeł stanowiących
zarówno podstawę jak i rezerwę systemu, w kierunku mocy uzupełniających i
szczytowych. Ograniczenie roli węgla w miksie energetycznym wydłuży też
okres wykorzystania złóż krajowych i pozwoli uniknąć w najbliższej
przyszłości obowiązkowego importu tego surowca z innych krajów np. z
Chin, gdyż w samej Polsce nie będziemy mieli jego wystarczającej ilości.
W wyniku niskoemisyjnej modernizacji w połowie wieku zmniejszą się
koszty zewnętrzne funkcjonowania gospodarki i będzie można osiągnąć duże
oszczędności w przemyśle, rolnictwie oraz w utylizacji odpadów. Jedną z
najważniejszych korzyści nie tylko pod względem ekonomicznym, ale także
społecznym będzie utworzenie nowych miejsc pracy w nowych gałęziach
„zielonej gospodarki".
Dzięki rozwojowi niskoemisyjnej modernizacji w ciągu najbliższych
czterdziestu lat będzie można przekształcić Polskę w nowoczesny kraj,
mogący konkurować nie tylko z innymi światowymi gospodarkami
ekonomicznie, ale także pod względem poziomu życia wszystkich obywateli.
Pomysł projektu Niskoemisyjna Polska 2050
Inspiracją dla projektu Niskoemisyjna Polska 2050 był fakt, że
większość krajów europejskich posiada dokumenty, które wyznaczają ich
kierunki rozwoju do roku 2050, tzw. Mapy Drogowe 2050. W dokumentach
tych prezentowane są pogłębione analizy ekonomiczne, do których mogą
sięgać politycy w czasie podejmowania ważnych decyzji politycznych. W
Polsce do tej pory taki dokument nie powstał. Instytut Badań
Strukturalnych i Instytut na rzecz Ekorozwoju przy współpracy i
finasowaniu Europejskiej Fundacji Klimatycznej podjęły się przygotowania
Polskiej Mapy Drogowej 2050. Punktem wyjścia do przygotowania analiz
stał się cel redukcji emisji gazów cieplarniach o 80 proc. do roku 2050.
Idea projektu Niskoemisyjna Polska 2050
Główną ideą projektu jest rzetelne przedstawienie kosztów i korzyści
prowadzenia w Polsce polityki klimatycznej. Pokazanie sposobów
modernizacji Polski, tak aby do roku 2050 osiągnąć cel redukcji emisji
gazów cieplarnianych o 80 proc. określonych w "Planie działań na rzecz
przejścia do konkurencyjnej gospodarki niskoemisyjnej w 2050 roku".
Istotną kwestią jest też przesunięcie punktu ciężkości w debacie
publicznej i agendzie polityki państwa w stronę myślenia w kategoriach
modernizacji opartej o innowacyjność, efektywność i przyjazność
środowisku naturalnemu. W ramach projektu zostaną przedstawione
argumenty przemawiające za wbudowaniem polityki klimatycznej w szerszą
agendę modernizacyjną polskiej gospodarki.
Więcej informacji o projekcie na stronie: np2050.pl http://np2050.pl.
Pełny raport można już pobrać ze strony: np2050.pl/pl/raport.
Źródło: Instytut na rzecz Ekorozwoju
Studenci z University of Maryland w USA chcą zainspirować ludzi z całego świata do wspólnego przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Jednym ze środków do osiągnięcia tego celu, jest nakręcony przez nich film: http://www.youtube.com/watch?v=_lHkE54Ye94
Masz samochód z napędem hybrydowym i elektrycznym? W toruńskiej Strefie Płatnego Parkowania parkujesz za darmo.
Taką
decyzję podjęli radni. Możliwość wprowadzenia zerowej stawki dla
ekologicznych pojazdów daje radzie miasta art. 13 b ust. 4 pkt 2 Ustawy z
21 marca 1985 r. o drogach publicznych.
Z uwagi na niewielką liczbę pojazdów samochodowych z napędem hybrydowym
i elektrycznym zarejestrowanych w kraju i w Toruniu, skutki ekonomiczne
przyłączenia się grodu Kopernika do ekologicznej kampanii będą
nieznaczne i nie odczuwalne dla budżetu gminy.
Uchwała wejdzie w życie po upływie czternastu dni od ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Źródło: Serwis Samorządowy PAP
NFOŚiGW - Departament Funduszy Norweskich informuje, że do 12 sierpnia 2013 r. trwa otwarty nabór wniosków o dofinansowanie ze środków MF EOG 2009-2014 w ramach Programu Operacyjnego PL04 pn.: „Oszczędzanie energii i promowanie odnawialnych źródeł energii”.
Zakres
Programu Operacyjnego koncentruje się na promowaniu oszczędności
energii poprzez realizację projektów termomodernizacji budynków
użyteczności publicznej (wraz z wymianą oświetlenia wbudowanego) i
możliwości wymiany istniejących, często przestarzałych źródeł energii
zaopatrujących ww. termomodernizowane budynki nowoczesnymi w tym
wykorzystującymi energię ze źródeł odnawialnych (OZE).
Dofinansowanie w formie dotacji (maksymalnie do 80% całkowitych kosztów kwalifikowanych projektu) będzie uzależnione od uzyskanego efektu ekologicznego tj. wielkości redukcji CO2/rok. Kwota dotacji na projekt wynosi od 704 157 PLN do 12 426 300 PLN (wypłacana jako dofinansowanie za usunięcie 1 tony CO2/rok w wysokości 3 721,76 PLN).
Szczegóły dotyczące programu oraz naboru znajdują się pod adresem: http://www.nfosigw.gov.pl/srodki-norweskie/nabory/art,4,ogloszenie-o-naborze-wnioskow-w-ramach-otwartego-konkursu-glownego-dla-pl04.html
Źródło: NFOŚiGW
Eksportowane na cały świat łopaty do wiatraków o długości 56
metrów będą produkowane w Żorach-Warszowicach. Polski oddział
niemieckiej firmy Euros otwiera tam nową halę produkcyjno-magazynową za
40 mln złotych. O wyborze Warszowic zadecydowało to, że w okolicy jest
wiele osób z doświadczeniem w budowie szybowców, co znajdzie
zastosowanie w produkcji łopat do wiatraków.
–
W nowym zakładzie produkcyjnym w Warszowicach będą produkowane przede
wszystkim łopaty śmigieł typu EU116 i EU120 do turbin wiatrowych o mocy
2,5-3 MW. Po zakończeniu tej inwestycji planujemy budowę kolejnych form i
modeli do produkcji śmigieł. Produkcja masowa będzie wiązała się z
koniecznością budowy nowej hali do malowania łopat, do obróbki finalnej.
Docelowo zatrudnienie znajdzie tutaj ok. 300 osób – przewiduje w
rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Katarzyna Schwarz, kierownik
działu finansowego Euros.
Dzięki nowej inwestycji aż pięciokrotnie wzrośnie zdolność produkcyjna
spółki. Finansowanie w wysokości ok. 40 mln złotych pochodziło z środków
unijnych oraz z kredytu inwestycyjnego udzielonego przez BZ WBK.
Euros jest obecny w Polsce od 1999 r., kiedy powstał oddział w
Ustroniu. Położenie w Katowickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej było
dużym wsparciem dla spółki na początku działalności. Oddział jest jednak
zbyt mały, by spełnić wymagania klientów spółki i nie pozwalał na
podpisywanie dużych kontraktów. Rozbudowa fabryki w Warszowicach ruszyła
już w 2008 r., jednak potem została wstrzymana przez kryzys. Prace
wystartowały ponownie w ubiegłym roku. Do końca 2012 r. w Warszowicach
było zatrudnionych 90 osób.
– Lokalizacja działalności produkcyjnej grupy Euros na Śląsku wynika
przede wszystkim z możliwości zatrudnienia pracowników produkcyjnych z
doświadczeniem w budowie szybowców. Mogliśmy wprost zastosować ich
unikatową wiedzę i doświadczenie w procesie produkcyjnym śmigieł –
wyjaśnia Schwarz.
Schwarz podkreśla, że dzięki rozbudowie spółka nadal będzie mogła
eksportować łopaty na cały świat. Chce również walczyć o wejście na
polski rynek.
– Nasze łopaty już teraz kręcą się w wiatrakach prawie na całym
świecie, od Szwecji, Finlandii i Estonii przez Niemcy, Włochy, Francję,
aż po Japonię, Stany Zjednoczone i Argentynę. Niestety jeszcze nie w
Polsce i mamy wielką nadzieję, że to się zmieni. Udział w polskim rynku
energetyki wiatrowej jest jednym z naszych strategicznych celów – mówi
Katarzyna Schwarz.
Dodaje, że pierwsze łopaty EU116 o długości 56 metrów i wadze 15 ton
zaczną być produkowane na Śląsku już w lipcu. Ich odbiorcą będzie klient
z Niemiec. Łopaty są przeznaczone na rynek europejski – przede
wszystkim właśnie niemiecki oraz fiński. Projekt będzie realizowany do
2014 r.
Schwarz zaznacza także, że tendencją w światowej energetyce wiatrowej
jest budowanie wiatraków o mocy 2,5-3 MW. W niektórych krajach, np. w
Wielkiej Brytanii i Włoszech, wciąż popularne są jednak mniejsze
elektrownie.
Polski oddział niemieckiego koncernu Euros jest również zaangażowany w
projekt realizowany w Sassnitz na Rugii. Powstają tam 80-metrowe łopaty
do wiatraków offshore, czyli morskich, o mocy do 7 MW. To drugie
największe śmigła na świecie.
– Formy do ich produkcji zostały wyprodukowane właśnie w Warszowicach, w
Euros Polska. Projekt ten był możliwy również dzięki ścisłej współpracy
z naszymi wykwalifikowanymi specjalistami z Polski – podkreśla Schwarz.
Źródło: Newseria
Ponad 29 miliardów złotych na 114 tysięcy zadań, m.in. na
ochronę wód, ziemi, powietrza, przyrody, gospodarkę odpadami i edukację
ekologiczną to najkrótsza statystyka 20-letniej działalności
wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Takie
informacje otrzymali uczestnicy konferencji prasowej, która odbyła się w
Warszawie (19.06.2013 r.)
-
Z okazji jubileuszu dwudziestolecia proszę przyjąć serdeczne życzenia i
wyrazy uznania dla Państwa pracy, dla ważnej misji i osobistego
zaangażowania nie tylko w ochronę środowiska, ale też promowanie
nowoczesnych postaw ekologicznych – napisał w liście skierowanym do
uczestników konferencji Bronisław Komorowski, Prezydent Rzeczypospolitej
Polskiej. - Wysoko cenię, że system finansowania ochrony środowiska w
Polsce, stworzony przez Państwa we współpracy z Narodowym Funduszem,
stawiany jest za wzór dla rozwijających się gospodarek i krajów. Polska
potrzebuje rozwoju, osiąganego dzięki konkurencyjnej, innowacyjnej
gospodarce. Potrzebuje jednak rozwoju zrównoważonego. Jestem świadomy
odpowiedzialności, jaka na Państwu spoczywa.
Dzięki wsparciu finansowemu WFOŚiGW od 1993 r. wybudowano sieci
kanalizacyjne długości około 60 tys. kilometrów. Ta długość sieci
wystarczyłaby, aby opasać kulę ziemską półtora raza. Wybudowano i
zmodernizowano ponad 10 tys. oczyszczalni ścieków. Długość odbudowanych i
remontowanych koryt rzek, potoków oraz wałów przeciwpowodziowych
wyniosła blisko 19 tys. km.
Finansowanie ochrony środowiska w Polsce w znaczącym stopniu
realizowane jest przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki
Wodnej oraz 16 niezależnych Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i
Gospodarki Wodnej. To odrębne instytucje, które tworzą spójny system
funkcjonujący już od 20 lat. Inwestycje o zasięgu ogólnopolskim i
ponadregionalnym finansowane są w ramach środków NFOŚiGW. Natomiast te, o
znaczeniu regionalnym wspierają Fundusze Wojewódzkie.
Przychodami funduszy ochrony środowiska są wpływy z tytułu opłat i kar
wnoszonych przez przedsiębiorstwa za korzystanie ze środowiska oraz
zwroty rat pożyczek udzielanych we wcześniejszych latach. WFOŚiGW
udzielają pomocy finansowej w formie pożyczek i dotacji. Te ostatnie są
udzielane m.in. w formie dopłat do kredytów bankowych i umorzeń
pożyczek. Istotna w ich działaniach jest dbałość o każdą złotówkę.
Należy podkreślić, że każda złotówka z WFOŚiGW jest wydawana na ochronę
środowiska co najmniej dwa razy. Jest tak dlatego, że jako osoby prawne
fundusze mogą udzielać pożyczek. Wypracowując zysk z odsetek pomnażają
zarządzane przez siebie pieniądze, które przekazują na kolejne
proekologiczne inwestycje.
Fundusze odgrywają też wielką rolę w absorpcji środków pomocowych z
Unii Europejskiej. Całkowita wartość zadań z programów PHARE, SAPARD,
ISPA, ZPORR i Funduszu Spójności dofinansowanych przez fundusze wyniosła
ponad 20,5 miliarda złotych. Wojewódzkie fundusze i Narodowy Fundusz
pełnią funkcje Instytucji Wdrażających dla projektów realizowanych ze
środków UE w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko na
lata 2007–2013. POIiŚ to najważniejsze źródło finansowania
przedsięwzięć związanych z ochroną środowiska w Polsce, w którym na te
cele przewidziano ponad 5 miliardów euro.
- Od początku wdrażania Programu Infrastruktura i Środowisko podpisano
ponad 700 umów o dofinansowanie. Czyli to jakby przez ostatnie 4 lata
codziennie podpisywano 2 umowy – powiedziała w trakcie konferencji Aneta
Wilmańska, Wiceminister Środowiska. - Na wszystkie inicjatywy
prośrodowiskowe rozdysponowano już prawie 18,5 mld zł. Te fundusze są
przeznaczone na inwestycje poprawiające stan środowiska, a przy tym
komfort życia mieszkańców. Do najważniejszych działań należą: budowa
kanalizacji i oczyszczalni ścieków, unowocześnianie zakładów
zagospodarowania odpadów, budowa zakładów utylizacji i recyklingu
odpadów, unowocześnienie zakładów przemysłowych.” – dodała Wilmańska.
W ramach POIiŚ największe dofinansowanie przeznaczono do tej pory na
realizację 238 projektów z zakresu gospodarki wodno-ściekowej, dzięki
którym we wszystkich regionach Polski wybudowanych zostanie ponad 12
tys. kilometrów kanalizacji sanitarnej. Na takie cele przeznaczono już
prawie 11 mld zł.
W trakcie konferencji podsumowującej działalność Funduszy zostały także
podpisane pierwsze trzy umowy pomiędzy NFOŚiGW a WFOŚiGW w Katowicach,
Opolu i Białymstoku w ramach uruchomionego w tym roku programu Region. W
najbliższym czasie zostanie zawartych jeszcze osiem kolejnych umów.
Celem programu, zgodnie z ustawą o redukcji niektórych obciążeń
administracyjnych w gospodarce, od tego roku obowiązują zmiany w prawie
ochrony środowiska dotyczące opłat środowiskowych. Przedsiębiorcy do tej
pory dwukrotnie w ciągu roku ponosili opłaty za korzystanie ze
środowiska, teraz będą płacić raz w roku do 31 marca. Te opłaty w
kolejnych latach będą musiały być wyrównane, ale w tym roku spowoduje to
zmniejszenie wpływów do wszystkich Funduszy i do NFOŚiGW i do
wojewódzkich. Region zapewni wypełnienie planów finansowych Funduszy i
bezpieczną obsługę realizowanych zadań beneficjentów. Na realizację
programu Region przeznaczono 500 mln zł.
Konferencji prasowej, która odbyła się w Pałacu Staszica towarzyszyły działania plenerowe. Przed Pałacem zacumowała prawdziwa łódź Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Uczestnicy z zainteresowaniem oglądali wystawę fotograficzną o efektach funkcjonowania WFOŚiGW. Dzieci z warszawskich szkół wzięły udział w zajęciach edukacyjnych Mobilnego Centrum Edukacji Ekologicznej, wyposażonego w solary i wiatraki. Działo także zielone kino z filmami edukacyjnymi napędzane przez system rowerów i prądnic. Swoje stoisko zaprezentowała także Fundacja Ochrony Wielkich Mazurskich.
Wśród uczestników i gości warszawskiej konferencji znaleźli się m.in.: Aneta Wilmańska, Podsekretarz Stanu, Ministerstwo Środowiska; Adam Zdziebło, Sekretarz Stanu, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego; Jerzy Pietrewicz, Sekretarz Stanu, Ministerstwo Gospodarki; Jadwiga Rotnicka, Przewodnicząca Senackiej Komisji Środowiska; Stanisław Żelichowski, Poseł na Sejm RP, Przewodniczący Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa; Małgorzata Skucha, Prezes Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej; Adam Krzyśków, Przewodniczący Konwentu Prezesów WFOŚiGW oraz Prezesi Zarządów i Członkowie Rad Nadzorczych Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Prawie 74 miliardy złotych i 30 tysięcy miejsc pracy mają
przynieść polskiej gospodarce inwestycje w morskie farmy wiatrowe –
wyliczyli eksperci z Ernst & Young. Jednak brak odpowiednich
regulacji prawnych opóźnia te projekty i dziś polskie stocznie zarabiają
na produkcji elementów do takich farm, ale usytuowanych na Morzu
Północnym.
Polskie
stocznie budują konstrukcje wsporcze, fundamenty, wieże, platformy
transformatorowe. Trójmiejska stocznia Crist produkuje specjalistyczne
jednostki do montażu i obsługi farm offshore (morskich), GSG Towers –
wieże dla onshore i offshore.
– Potencjał Polski jest olbrzymi w przypadku morskiej energetyki
wiatrowej ze względu na bardzo dobrze rozwinięty przemysł stoczniowy i
infrastrukturę portową – mówi Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego
Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Z danych PSEW-u wynika, że rynek związany z energetyką wiatrową tylko w
Europie to 80 mld euro i ciągle rośnie. W Europie działa blisko tysiąc
farm morskich. Największa u ujścia Tamizy składa się ze 100 turbin
dostarczających prąd 200 tys. mieszkańcom Wielkiej Brytanii. Unia
Europejska chce, by do 2030 roku 30 proc. energii pochodziło ze źródeł
odnawialnych (OZE). Czyli także z morskich farm wiatrowych, które są
bardziej efektywne od farm lądowych. To szansa dla polskich stoczni,
które posiadają dogodną lokalizację, wykwalifikowanych fachowców i
zaplecze sprzętowe oraz niskie, jak na warunki europejskie, koszty
pracy.
– Pomimo że nie mamy własnych farm wiatrowych na morzu, już teraz
polski przemysł stoczniowy ma dość istotny portfel zamówień związany z
eksportem komponentów statków do obsługi farm wiatrowych. Mamy stocznię w
Szczecinie, która produkuje elementy dla farm wiatrowych – wymienia
Wojciech Cetnarski.
Dotyczy to jednak zamówień realizowanych na Morzu Północnym, a nie Bałtyckim.
– Mamy know-how, odpowiedni przemysł, który już realizuje tego typu
zamówienia. Niewiele brakuje do tego, aby uruchomić te inwestycje na
dużo większą skalę, tym bardziej, że po stronie społeczeństwa przez
dłuższy czas nie pojawią się żadne koszty z tym związane. System
wsparcia, który obowiązuje w Polsce zaczyna generować koszty dopiero po
wybudowaniu farm wiatrowych, czyli po ok. siedmiu latach – wyjaśnia
prezes PSEW-u.
Elektrownie produkujące energię z odnawialnych źródeł otrzymują dopłaty
do wyprodukowanych MW, a więc gdy siłownie już działają. Prezes PSEW-u
zaznacza, że polskie stocznie mają ogromny potencjał, ale aby go
wykorzystać, muszą mieć stabilne warunki prawne w przynajmniej
15-letniej perspektywie.
– Te regulacje są potrzebne po to, aby stworzyć stabilną i
przewidywalną perspektywę inwestycyjną dla inwestorów, którzy muszą w tę
branżę zainwestować setki milionów euro. To są olbrzymie pieniądze,
docelowo na wybudowanie tych farm wiatrowych trzeba przeznaczyć miliardy
złotych. Inwestorzy nie wyłożą tych środków, jeżeli nie będą mieli
jasnej i przewidywalnej perspektywy regulacyjnej – podkreśla Wojciech
Cetnarski.
Dlatego sektor związany z OZE naciska na rząd, by zakończył prace nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii.
– Niestety rząd spóźnia się z wieloma regulacjami, nie tylko tymi
dotyczącymi morskiej energetyki wiatrowej, ale również i lądowej
energetyki wiatrowej. Brak ustawy o OZE to absolutna bariera i
przeszkoda dla rozwoju naszej branży – dodaje prezes.
Firma doradcza Ernst&Young przygotowała na zlecenie stowarzyszenia
raport „Morska energetyka wiatrowa – analiza korzyści dla polskiej
gospodarki oraz uwarunkowań rozwoju”. Prognozuje w nim, że realizowanie
zamówień w powiązanych sektorach z morską energetyką wiatrową przełoży
się na powstanie 31,8 tys. nowych miejsc pracy w latach 2012-2025.
Sektor offshore może mieć znaczący wpływ na polski rynek pracy, w
szczególności w czasie trwania fazy inwestycyjnej. Najwięcej z nich może
powstać w przemyśle elektromaszynowym – ok. 5,1 tys. etatów. W
transporcie morskim, przemyśle stoczniowym i portowym, czyli w obszarach
dotkniętych już w znaczącym stopniu spowolnieniem gospodarczym, może
powstać ok. 5 tys. etatów.
Źródło: Newseria
Agencja Rozwoju Przemysłu oferuje Energopożyczkę – do 300
tysięcy zł – dla małych i średnich przedsiębiorstw. Może być ona
przeznaczona na cele związane z szeroko rozumianą poprawą efektywności
energetycznej. Koszt takiej pożyczki to 6 proc. w skali roku, a
maksymalny okres spłaty – 72 miesiące.
Przedstawiciele
ARP podkreślają, że Energopożyczka może stanowić znaczące ułatwienie
dla przedsiębiorców. Dziś finansoanie poprawy efektywności energetycznej
stanowi problem, ponieważ nie jest to opłacalne dla banków. Dodatkową
barierą są wysokie koszty przygotowania wniosku o finansowanie, związane
z koniecznością przeprowadzenia audytu energetycznego.
Eksperci podkreślają, że od efektywności energetycznej zależy w
znacznym stopniu rozwój przedsiębiorczości, tym bardziej małe i średnie
przedsiębiorstwa powinny dbać o koszty z tym związane. Znaczącemu
zredukowaniu strat energii i zmniejszeniu wydatków służą m.in.
innowacyjne urządzenia energooszczędne.
– Firmy korzystające z Energopożyczki mogą przeznaczyć środki na
wszystkie działania związane z poprawianiem efektywności energetycznej w
ramach prowadzonej działalności gospodarczej, więc katalog tutaj jest
dość szeroki – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Wojciech Dąbrowski,
prezes Agencji Rozwoju Przemysłu.
Energopożyczka jest realizowana na mocy umowy zawartej w czerwcu 2010
r. między Agencją Rozwoju Przemysłu a Polską Agencją Rozwoju
Przedsiębiorczości. Dążenie do zwiększenia efektywności energetycznej
przedsiębiorstw wynika z realizacji rządowej strategii polityki
energetycznej, opisanej w dokumencie "Polityka energetyczna Polski do
2030 r.". Zgodnie z wytycznymi tego dokumentu udział odnawialnych źródeł
energii w Polsce ma się zwiększyć do 15 proc. w 2020 r. i 20 proc. w
2030 r.
Prezes ARP podkreśla jednak, że trudno mówić o konkretnych kwotach,
jakie mogą zaoszczędzić firmy korzystające z energopożyczki.
– Trzeba podejść każdorazowo do projektu, ocenić zużycie energii
elektrycznej w ramach ogrzewania lub procesu produkcyjnego. To są tak
różne projekty, że nie można w jednoznaczny sposób ocenić skali
osiągniętego efektu – mówi Dąbrowski.
Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości oferuje pomoc w wypełnianiu wniosku o pożyczkę oraz pokrycie kosztów audytu.
– Cały czas jesteśmy otwarci, zbieramy wnioski. Formularz można pobrać
na stronie internetowej. Sam wniosek również można pobrać drogą
elektroniczną. Służymy również pomocą w opracowaniu wniosku – zapewnia
Wojciech Dąbrowski, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu.
Źródło: Newseria
Prezydent skierował do konsultacji społecznych projekt
zmierzający do ograniczenia możliwości stawiania wiatraków. O ich
lokalizacji będą decydowały samorządy wojewódzkie na podstawie audytów
krajobrazu, których łączny koszt ma wynieść około 6,4 mln zł w ciągu
trzech lat. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej obawia się, że
oddanie decyzji w sprawie zezwoleń na takie inwestycje w ręce marszałków
województw zablokuje w praktyce powstawanie nowych siłowni.
–
Istnieje konieczność prawnego uregulowania kwestii związanych z
korzystaniem przez nas wszystkich z krajobrazu. Wzorce europejskie są
dość dobrze pomyślane i można je wdrożyć do polskiego prawa. Niepokoją
natomiast rozwiązania szczegółowe, które są charakterystyczne akurat dla
projektu ustawy, która jest opracowywana w Polsce. W naszej ocenie dążą
do wyeliminowania energetyki wiatrowej z krajobrazu polskiego – mówi
Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki
Wiatrowej.
Kancelaria Prezydenta RP skierowała do konsultacji społecznych projekt
ustawy o ochronie krajobrazu („o zmianie niektórych ustaw w związku ze
wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu”), w którym chce zaostrzenia
zasad lokalizacji elektrowni wiatrowych. Autorzy projektu przyznają, że
siłownie, „zwłaszcza średniej i dużej mocy, będą stanowiły co do zasady
dominantę krajobrazową”. Nie sprecyzowano jednak, co należy rozumieć pod
pojęciem wiatraków o średniej i dużej mocy. W Polsce najbardziej
rentowne są te mające 2–3 MW.
Projekt ma być odpowiedzią na apele starostów suwalskiego, ełckiego,
gołdapskiego, oleckiego i sejneńskiego w sprawie podjęcia działań
zmierzających do uregulowania stanu prawnego dotyczącego lokalizacji
farm wiatrowych. Wyrażono w nim niepokój, że „liczne farmy wiatrowe
umiejscowione w północno-wschodniej Polsce, gdzie walory przyrodnicze i
krajobrazowe zaliczają się do jednych z najbardziej atrakcyjnych w
kraju, zdecydowanie już ograniczyły i ograniczać będą rozwój
działalności turystycznej i agroturystycznej”.
Jeśli projekt wejdzie w życie, o lokalizacji wiatraków będą decydowały
samorządy wojewódzkie na podstawie audytów krajobrazu. W ten sposób
wyznaczą obszary krajobrazu chronionego, gdzie nie będzie można stawiać
obiektów o charakterze dominant („obiektów o wiodącym oddziaływaniu
wizualnym w krajobrazie”).
– Proponowane rozwiązania odbierają gminom możliwość podejmowania
decyzji lokalizacyjnych, czyli odbierają władztwo planistyczne, które
jest podstawą porządku konstytucyjnego w Polsce, i przenoszą te decyzje
na poziom wojewódzki. To jest prawie niemożliwe, żeby z poziomu
województwa regulować kwestie krajobrazowe na poziomie każdej gminy,
każdej miejscowości – przestrzega Wojciech Cetnarski.
Zdaniem prezesa PSEW w Polsce istnieją podobne parki narodowe,
rezerwaty przyrody, parki krajobrazowe, obszary chronionego krajobrazu,
dlatego wprowadzanie dodatkowych stref nie ma uzasadnienia.
– Przestrzegamy przed nadregulacją, czyli wprowadzaniem nowych stref
ochrony krajobrazowej i przed przeniesieniem tych decyzji na poziom
wojewódzki, bo dla gmin to będzie olbrzymi problem. Do tej pory to one
decydowały o tym, jak ma wyglądać przestrzeń wokół nich. Oczywiście
można wprowadzić dodatkową formę nadzoru nad ich decyzjami i dołożyć do
tego komponent krajobrazowy. Ale powinien być to proces, który jest
inicjowany w gminach i podlega ewentualnie ocenie na poziomie
województwa, a nie zaczyna się w województwie i tam kończy – podkreśla
prezes PSEW-u.
Dodatkowo, koszty opracowania audytów krajobrazowych dla wszystkich
województw w skali kraju mają wynieść około 6,4 mln zł w ciągu trzech
lat. Wydatki samorządu województwa na wykonanie audytów krajobrazowych
zostaną pokryte z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki
Wodnej.
W uzasadnieniu do projektu ustawy jest napisane, że koszt ten został
wyliczony w oparciu o koszty wykonania opracowania „Energetyka wiatrowa w
kontekście ochrony krajobrazu przyrodniczego i kulturowego w
województwie kujawsko-pomorskim” przez Instytut Geografii i
Przestrzennego Zagospodarowania PAN. Na Pomorzu i Kujawach samorządowcy
walczyli z marszałkiem województwa o możliwość stawiania elektrowni
wiatrowych, a inwestycje w ten rodzaj energetyki zostały wstrzymane.
Prezes PSEW-u zwraca uwagę, że jest punkt zawarty w projekcie ustawy, który warto wprowadzić w życie.
– W ocenach oddziaływania na środowisko powinno się jednoznacznie
określić, jak wprowadzać ocenę oddziaływania projektów wiatrowych na
krajobraz. Dzisiaj takich rozwiązań nie ma, a w naszej opinii powinny
być i dobrze, że inicjatywa prezydencka zmierza w tym kierunku – mówi
Agencji Informacyjnej Newseria Wojciech Cetnarski.
Źródło: Newseria
Finansowanie prac nad miejscowym planem zagospodarowania przez
prywatnego inwestora jest nielegalne - pisze resort środowiska w liście
przekazanym RIO.
Sprawa dotyczy budowy farm wiatrowych.
Zdaniem
posła Sławomira Zawiślaka, który skierował w tej sprawie interpelację
do ministra środowiska, w wielu gminach inwestorzy mają tak wielki zapał
do budowy farm wiatrowych, że finansują i realizują całość prac
przygotowawczych, polegających na sporządzeniu pełnej dokumentacji
niezbędnej do uchwalenia studium uwarunkowań i kierunków
zagospodarowania przestrzennego, jak i planu zagospodarowania
przestrzennego.
- To nie jest sytuacja zdrowa - uważa parlamentarzysta i dodaje, że
przy lokowaniu tego typu instalacji są pomijanie konsultacje społeczne. -
W praktyce wygląda to tak, że dana społeczność jest niemalże stawiana
przed faktem dokonanym - samorząd bez przeprowadzenia właściwych
konsultacji podejmuje sam decyzję za daną społeczność i nie liczy się z
argumentami osób sprzeciwiających się budowie - tłumaczy poseł.
Sprawą zajęło się ministerstwo środowiska. W piśmie przesłanym 17 maja
do Krajowej Rady RIO resort podtrzymał stanowisko przedstawione
wcześniej przez ministerstwo transportu. Zgodnie z nim „finansowanie
sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego przez
podmiot inny, niż wymieniony w przepisie art. 21 ustawy z dnia 27 marca
2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, stanowi działanie
nielegalne, pozbawione w obecnych przepisach sankcji".
Według ministerstwa transportu wszelkie próby finansowania planów
miejscowych lub wręcz przekazywania ich projektów w formie darowizny
„należy uznać za mechanizm korupcjogenny".
Ponadto resort transportu przypomniał, że inwestycja w postaci budowy
urządzenia produkcyjnego energii elektrycznej nie stanowi realizacji
celu publicznego w rozumieniu art. 6 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o
gospodarce nieruchomościami i jest od lat uregulowany w praktyce
orzeczniczej i nie budzi obecnie wątpliwości (przykładowo wyroki: wyrok
NSA z dnia 3 listopada 2010 r. w sprawie II OSK 1412/09, wyrok WSA w
Bydgoszczy z dnia 24 marca 2010 r. w sprawie II SA/Bd 33/10, wyrok WSA w
Krakowie z dnia 30 stycznia 2009 r. w sprawie II SA/Kr 735/08, wyrok
WSA w Kielcach z dnia 30 października 2008 r. w sprawie II SA/Ke
343/08).
Z danych Urzędu Regulacji Energetyki wynika, że w 2011 r. moc
zainstalowana w energetyce wiatrowej w Polsce osiągnęła 1616 MW przy
ilości 526 instalacji. Do sieci elektroenergetycznej przyłączono prawie
2000 MW elektrowni wiatrowych.
Zgodnie z ˝Krajowym planem działania w zakresie energii ze źródeł
odnawialnych˝ moc farm wiatrowych w 2015 r. ma wynieść 3350 MW przy
produkcji 7541 GWh, a w 2020 r. 6650 MW, z czego 550 MW stanowić będą
małe instalacje wiatrowe.
Według oficjalnej informacji prezesa URE produkcja energii elektrycznej
ze źródeł wiatrowych w 2011 r. wyniosła ponad 3 TWh, co stanowi około
25% energii elektrycznej wytworzonej ze wszystkich źródeł OZE,
wynoszącej 11,78 TWh. W 2020 r. szacuje się, że produkcja energii
elektrycznej ze źródeł wiatrowych wyniesie około 15 TWh, co stanowić
będzie około 48% energii elektrycznej wytworzonej ze wszystkich źródeł
OZE.
Źródło: Serwis Samorządowy PAP
Dzięki nowym technologiom, pojawiającym się w energetyce
wiatrowej, stopniowo spadają koszty stawiania wiatraków lądowych, co
powinno wpłynąć na dalszy rozwój branży. Dodatkowo dobre warunki
wietrzne i geologiczne sprawiają, że w Polsce może powstać 6 tys. MW
takich elektrowni w ciągu następnych siedmiu lat. Perspektywy dla
morskiej energetyki wiatrowej są jeszcze lepsze, ale potrzeba co
najmniej pięciu lat zanim powstaną pierwsze takie farmy na Bałtyku.
–
Do funkcjonowania elektrowni wiatrowych wchodzi technologia
informatyczna. Pojawiają się pierwsze rozwiązania pozwalające
poszczególne turbiny łączyć sieciami informatycznymi i zarządzać ich
pracą tak, aby optymalizować produktywność całej farmy wiatrowej. Są do
tego odpowiednie oprogramowania komputerowe – informuje Wojciech
Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Dodaje, że na przestrzeni ostatnich 10 lat nastąpił olbrzymi postęp
technologiczny. I trudno porównywać dzisiejsze wiatraki, z tymi, które
były produkowane 5-10 lat temu.
– Producenci turbin skupiają się nad ich efektywnością energetyczną,
czyli jak najskuteczniej energię wiatru zamienić w elektryczną i tutaj
postęp jest znaczący. Uzyskano to przede wszystkim dzięki nowym
materiałom, nowym projektom wirników, łopat oraz innych komponentów.
Turbiny wiatrowe są absolutnie w ścisłej czołówce nowoczesnych
technologii – zapewnia Wojciech Cetnarski.
Dzięki uzyskaniu efektu skali i rozwojowi technologicznemu możliwe jest uzyskanie znaczących oszczędności w kosztach produkcji.
– Do zarządów największych firm produkujących turbiny wiatrowe
dołączyli menadżerowie, którzy do tej pory pracowali w przemyśle
samochodowym. Tam proces optymalizacji kosztów produkcji zaczął się na
dobre już 20 lat temu. I dziś mamy już wyraźne tego rezultaty.
Spodziewamy się, że te doświadczenia, będą mogły być również
wykorzystane przy produkcji turbin wiatrowych, co doprowadzi do dalszego
spadku kosztów tych urządzeń – mówi Agencji Informacyjnej Newseria
Wojciech Cetnarski.
Zdaniem prezesa PSEW-u, Polska ma porównywalny do Niemiec potencjał do
instalacji elektrowni wiatrowych pod względem warunków naturalnych. A
Niemcy produkują najwięcej energii z wiatru spośród krajów Unii
Europejskiej. Według danych zebranych w „Energy Transition (The German
Energiewende)” przez Heinrich Böll Foundation, udział lądowej energetyki
wiatrowej w zasobach energetycznych Niemiec wynosi ok. ośmiu procent.
Do 2020 roku nasi zachodni sąsiedzi planują potrojenie udziału
elektrowni wiatrowych (lądowych i morskich) w bilansie energetycznym.
Szczyt rozwoju niemieckiej energetyki wiatrowej przypadł na 2002 rok,
gdy zainstalowano około 3,2 GW nowych źródeł energii. Od tamtej pory
rynek się ustabilizował. Corocznie uruchamia się nowe farmy wiatrowe
wytwarzające nieco poniżej 2 GW.
Polskie plany są mniej ambitne: według rządowych wyliczeń zawartych w
„Krajowym planie działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych"
przygotowanym przez resort gospodarki, w Polsce do 2020 r. ponad 6 tys.
MW mocy będzie wytwarzanych przez instalacje wiatrowe.
– Ten cel jest jak najbardziej do osiągnięcia, a możliwe jest również
znaczne jego przekroczenie, jeśli warunki rynkowe będą temu sprzyjać –
uważa Wojciech Cetnarski. – Infrastruktura sieciowa jest drugim po
wietrze wskaźnikiem umożliwiającym lub uniemożliwiającym budowę
wiatraków. Tam gdzie w Polsce wieje, niestety infrastruktura przesyłowa
jest najsłabsza. Stąd np. możliwość rozwoju energetyki wiatrowej jest
ograniczona nie przez wiatr, a przez infrastrukturę sieciową.
Zdaniem prezesa z geograficznego punktu widzenia łatwiej będzie rozwijać morską energetykę wiatrową (offshore).
– Jednak jest ona wciąż jeszcze technologią mniej dojrzałą niż ta
lądowa. W związku z tym jest droższa i ma jeszcze przed sobą pewien czas
niezbędny do tego, aby osiągnąć ten sam poziom efektywności czasowej,
jaką osiągnęła energetyka wiatrowa na lądzie – twierdzi Wojciech
Cetnarski
Barierą są nie tylko koszty technologii, ale także infrastruktury,
ponieważ przyłączenie farm wiatrowych na morzu jest droższe niż farm
wiatrowych na lądzie. Dlatego w ocenie prezesa PSEW pierwsze z nich
powstaną na Bałtyku za ok. sześć lat. Po pokonaniu tych barier jest
szansa na szybki rozwój offshore'u – Morze Bałtyckie ma znakomite
warunki do rozwoju energetyki wiatrowej, szczególnie w obszarze polskiej
strefy ekonomicznej, bo jest akwenem o niskim zasoleniu, w miarę
spokojnym i nie ma przypływów.
Światowy Dzień Wiatru został zainaugurowany w 2007 roku przez
Europejskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (EWEA). W około 75
krajach na całym świecie 15 czerwca odbywają się happeningi, wystawy,
konferencje i dni otwarte na farmach wiatrowych. Według wyliczeń EWEA do
końca 2012r. moc zainstalowana w energetyce wiatrowej na świecie
osiągnęła ok. 280 GW. W 2013 r. ma powstać kolejnych 50 GW. Liderem
zarówno pod względem nowych instalowanych turbin, jak i skumulowanej
mocy są Chiny.
Źródło: Newseria